- Drukuj
- 11 cze 2014
- Bez kategorii
Każdy znalazł tu coś dla siebie: były modelki, które chętnie pozowały i do tego mruczały, modelki nieletnie prychały i szczerzyły ząbki i za karę zostały nazwane gremlinsami :) Żeby nie było wątpliwości, to mam na myśli koty :) Kury znosiły zielone jajka a pies Gacek zazdrośnie pchał się w obiektyw. Wokół prowokacyjnie latały różne ptaszyska, co wywoływało zbiorowy odruch sięgania po teleobiektywy :) Kiedy w końcu komary wygoniły nas znad rzeki, rozłożyliśmy rzutnik i zaprezentowaliśmy trochę swoich zdjęć w postaci diaporam wyświetlanych na ekran zrobiony z prześcieradła...
Ranek nie zapowiadał się najlepiej, kilka rzutów oka o 5 rano wystarczyło, by większość zrezygnowała z porannej sesji. Na łowy poszedł tylko Andrzej, który poszukiwał od świtu śniętych pająków w porannej rosie :)
Do śniadania pogoda się klarowała,a potem to już… patelnia. Ekipy się rozjechały w teren a my ruszyliśmy w kilka osób na poszukiwania miejscowego "celebryty", którym okazał się przemiły i pełen życia i pogody ducha pan Leon Szabluk. Mimo, że ma 80 lat, można mu pozazdrościć energii. Z uśmiechem przyjął naszą wycieczkę, pokazał swoje prywatne muzeum, gdzie trzyma swoje prace, oprowadził po warsztacie, o wszystkim opowiedział i cierpliwe znosił nasze fotograficzne zapędy :) I tak nie wiadomo kiedy zleciała godzina.
Mirek zarządza wyjazd w poszukiwaniu tajemniczego „wzgórza z ruinami”, które widział po drodze dzień wcześniej. Wyjeżdżamy więc poza Malową Górę, jadąc większymi i mniejszymi drogami, aż w końcu znajduje owo wzgórze, gdzie ruiny okazują się nieczynną żwirownią :) Mimo wszystko warto było zajrzeć, bo widok stąd jest ładny, widać jakieś klasyczne pejzaże znane z pulpitów Windows ;) Wracając, nie odmawiamy sobie przyjemności sfotografowania suszących się gatek... Jeszcze po drodze trafia nam się piękny obrośnięty dzikim bzem domek, chwilę tez podziwiamy Krznę z mostu w Nowosiółkach. Wracamy na kwaterę, a tu gospodarz proponuje, że zawiezie nas na kilka okolicznych punktów widokowych. Oczywiście nie odmawiamy, pakujemy się w komplecie do busa i za chwilę jesteśmy na sporym wzgórzu za wsią. Widok rzeczywiście efektowny, mam nawet jakieś skojarzenia z Bieszczadami :)
Drugi przejazd kończy się na wzgórzu, które już znamy, bo byliśmy tam całkiem niedawno. To „wzgórze z ruinami” :) Tym razem jednak wyjeżdżamy na sam szczyt, skąd szeroko podziwiamy Malową Górę. Potem jeszcze podjeżdżamy nad staw, gdzie w wodzie ładnie odbija się panorama Malowej Góry, a na uschniętym drzewie siedzi czapla, która z miejsca staje się obiektem westchnień posiadaczy zoomów :)
Światło się kończy więc pora wracać. Znowu rozstawiamy sprzęt do pokazów i oglądamy wspólnie nasze dokonania...
Nocka jest krótka...
Po śniadanku wrzucamy spakowane już bagaże i kończymy plener. Jak zwykle było sympatycznie, trafiliśmy świetną kwaterę z jeszcze lepszym gospodarzem, dopisała pogoda, humory dopisały, czego efektem była kolejna sesja Tres Amigos :)